Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 23 grudnia 2018

2616. Spokoju

Pojechałam dziś na cmentarz do Taty. Zapaliłam znicze, pomodliłam się, złożyłam życzenia - jakkolwiek irracjonalnie to brzmi.

Mąż w tym czasie odkurzał i mopował mieszkanie oraz sprzątał klatkę i zmienił piach naszemu kanarkowi.

Święta jeszcze nie nadeszły, a my zaczęliśmy już jeść praktycznie wszystko, co na najbliższe dni przygotowaliśmy.

Chyba po raz pierwszy w życiu chciałabym usnąć już dzisiaj i obudzić się dopiero 27. grudnia. Albo pójść do kogoś na gotowe i o nic się nie martwić.

Jestem zmęczona, wykończona i naprawdę bardzo źle się czuję - zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Przeraża mnie załatwianie wszystkiego na dwa domy, jeżdżenie autobusami na drugi koniec miasta z siatkami pełnymi zakupów i rzeczami do prania.

Za kilkanaście dni sama skończę 50 lat i nie mam już ani tego zdrowia co kiedyś, ani siły, ani chęci.

Ten rok był chyba najgorszym w całym moim życiu - badania, diagnozy, choroby, operacje, szpitale, śmierć ojca, wypadek mamy - niech to życie w ciągłym stresie się wreszcie skończy!

Wynajęcie nowej kawalerki i przeprowadzka, notarialne przepisanie na mnie mieszkania rodziców, czy urlop nad morzem - nawet te z pozoru pozytywne wydarzenia kosztowały mnie mnóstwo nerwów.

Spokoju potrzebuję. Spokoju sobie życzę.