Ja to jednak jestem mistrzem ignorancji...
Prawie nigdy nie czytam instrukcji obsługi czegokolwiek, ani szczegółów (zwłaszcza tych napisanych drobnym druczkiem) wszelakich umów.
Kiedy szłam z mamą do jej ubezpieczyciela w sprawie odszkodowania za złamaną rękę i krwiak w obrębie oka, olśniło mnie, że chyba i mnie należą się jakieś pieniądze za moje dwa pobyty w szpitalu.
Dopiero wtedy wzięłam do ręki warunki umowy, a dzisiaj zadzwoniłam na infolinię, żeby od miłej pani dowiedzieć się, że zgłaszanie szkody ulega przedawnieniu po trzech latach.
Cóż - ginekologia w 2013. roku nie wchodzi już w grę, ale wystarczy, że wyślę zdjęcie wypisu ze szpitala w 2017 roku i ubezpieczyciel zajmie się moją sprawą.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam - mail dostarczono. Ale gapa ze mnie pierwszorzędna...