Od dawien dawna w Lany Poniedziałek nie wychodzę z domu. Absolutnie nigdzie, nawet na krok. Bo nie chcę być oblana wiadrem wody przez jakieś osiedlowe bandy polujące na ludzi bez względu na ich wiek.
A jak się siedzi pod dachem, to jest nudno. No bo ileż można jeść, pić i znowu to samo? Paradoksalnie im więcej jedzenia, tym mniejszy apetyt i ochota. Bo "z dobrobytu to się człowiekowi w czterech literach przewraca" jak mawia Mąż.
Pepe lata tam i z powrotem. Z pokoju do kuchni i tak po kilkanaście razy dziennie. Najpierw jest lot zwiadowczy z lądowaniem na najwyższej szafce w kuchni, a potem powrót i żebranie o ziarenka słonecznika na stole.
Geranium, w liczbie dwóch sztuk, po przesadzeniu do większych doniczek rosną jak szalone. A jedno z nich - jak się dobrze przypatrzeć - ma nawet kształt serca.