Sprawnie i szybko - tak było dzisiaj. Na EKG i pomiar ciśnienia czekałam niecałe dziesięć minut, podobnie jak i na wizytę u pani kardiolog, która bardzo dokładnie i długo robiła mi echo serca. Ponoć mam w nim dziurę, ale w chemioterapii ma ona nie przeszkadzać.
Wczoraj zadzwonił do mnie mój kolega radioterapeuta i zdradził nieoficjalnie, że w badaniach genetycznych BRCA1 nie wykryto mutacji. Mam za to tak zwany gen 'wild type', czyli "typ dziki". Ale podobno to dobrze.
Jutro będzie istny maraton - najpierw Program Simontona, w przerwie spotkanie z panią genetyk, a także z chirurgiem, a na deser konsylium lekarskie, na które idę razem z Mężem.