Przyznam szczerze, że już się nie mogłam doczekać kiedy Mąż wyjdzie do pracy. Nie żeby coś przeskrobał, czy żebym miała go dosyć, ale jakoś tak miałam ochotę najnormalniej w świecie pobyć tylko ze sobą. No i z Pepe oczywiście, który korzystając z mojej obecności ma przez cały dzień otwartą klatkę i może uskuteczniać swoje loty z pokoju do kuchni i z powrotem.
Jako że świetnie się czuję - zarówno fizycznie, jak i psychicznie, niestety zaczyna mnie już nosić. Nie jestem przyzwyczajona do siedzenia w domu o tej porze - szczególnie że pogoda aż się prosi o wyjście na dwór.
Rozsądek i zalecenia lekarskie trzymają mnie jednak w czterech ścianach - mam unikać słońca, bo w przypadku chemioterapii cytostatykami (a takie mi teraz podają) grozi ono reakcją alergiczną. Dlatego wychodzę z Dyrektorem Wykonawczym wieczorem, kiedy już aż tak promienie nie dają się we znaki.
Poza tym coś bym załatwiła, gdzieś poszła, z kimś się spotkała, a tu lipa. Z autobusu korzystać nie pozwalają (bo zamknięta przestrzeń i potencjalne zagrożenie ze strony ludzi - kichanie, smarkanie i takie tam), podobnie sklepy, galerie i wszystkie inne - też odpadają.
Zostaje laptop, telefon i książki. Plus ogarnianie domu, czyli porządki na półkach i w szafach, pranie, jedzenie i picie. Bo apetyt mam na wszystko.
Zamówiłam w sieci kilka kosmetyków, które są w promocji, więc odbiorę je wieczorem, jak wyjdę po Męża na przystanek.
Napisałam też oficjalne pismo do ZUS, bo potrzebuję wiedzieć kiedy dokładnie kończyć mi się będzie okres zasiłkowy i - w związku z tym - w jakim terminie mam złożyć wniosek, żeby ubiegać się o przyznanie świadczenia rehabilitacyjnego.
Jakoś radzę sobie z nudą, ale lekko nie jest. Bo nie za bardzo umiem robić NIC.
Zamówiłam w sieci kilka kosmetyków, które są w promocji, więc odbiorę je wieczorem, jak wyjdę po Męża na przystanek.
Napisałam też oficjalne pismo do ZUS, bo potrzebuję wiedzieć kiedy dokładnie kończyć mi się będzie okres zasiłkowy i - w związku z tym - w jakim terminie mam złożyć wniosek, żeby ubiegać się o przyznanie świadczenia rehabilitacyjnego.
Jakoś radzę sobie z nudą, ale lekko nie jest. Bo nie za bardzo umiem robić NIC.