Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 21 maja 2019

2723. Dziwny przypadek

Zrobiłam wczoraj wieczorem samowolkę i poszłam na pocztę po blankiet na list polecony. Odebrałam też zamówione kosmetyki z sieciówki. Niedaleko, kilkaset metrów zaledwie. Trochę nieswojo i niepewnie mi się szło i więcej w pojedynkę nie wyjdę. 

Po powrocie padłam na sofę i tak sobie leżałam do czasu przyjścia Męża z pracy. Obmyślałam co bym tu zjadła - pieczonego kurczaka, serniczek, lody... Ślina mi aż ciekła.

Spać poszłam o 21:30, a obudziłam się dopiero po ósmej rano. Głodna jak wilk! Jestem chyba dość dziwnym pochemicznym przypadkiem...

Rano Dyrektor Wykonawczy wysłał pismo do ZUS. Matko i córko! Znaczek kosztował 8,90 złotych!! Toż to rozbój w biały dzień! Nie wiedziałam, że aż tak drogo. Ale nic - sprawa w toku, więc jest dobrze.

Na obiad Głos Rozsądku przyniósł mi dwa pieczone udka. Jedno już pożarłam. Pyszne jak nie wiem co. Zresztą, wszystko mi smakuje i na wszystko mam ochotę. W ilościach hurtowych.

Ze sklepu wrócił z udkami i z moją znajomą, która posiedziała na kawie, kiedy Mąż zrobił mi ostatni w tej serii zastrzyk i poszedł do pracy. A ile miałam radości z tych niespodziewanych odwiedzin.

Dobrze, że mam telefon i chociaż w ten sposób mogę być w codziennym kontakcie z tymi, z którymi osobiście - póki co - spotkać się nie jestem w stanie.