Ciągle pada... Jak w piosence. Ale za to jakie rześkie powietrze...
Korzystając z zachmurzonego nieba i z faktu, iż Pepe raczył wreszcie schować się w klatce, otworzyłam drzwi balkonowe oraz oba okna na uchylne i napawam się świeżym powiewem.
Dziś mija dokładnie tydzień od pierwszej chemii, która wzięłam "z buta" - jak to określił Mąż. Ależ to była dobra decyzja - przynajmniej do kolejnej pozostało tylko czternaście dni.
Potrzebuję znaleźć sobie jakieś zajęcie, które mogłabym wykonywać w domu. Inaczej zwariuję. No bo ileż można czytać, grzebać w sieci, dzwonić, pisać SMS-y, jeść, pić i ogarniać dom?
Straciłam głowę dla ptaków, a konkretnie dla bocianów. Mogę siedzieć i wpatrywać się w nie godzinami - Gniazdo bocianie pod Sokółką. Żyją sobie w swoim świecie i swoim rytmem.