Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 2 czerwca 2019

2735. Ciąg dalszy

Gofry co prawda Mężowi wczoraj absolutnie nie wyszły, ale za to dzisiejszy obiad był przepyszny, palce lizać, niebo w gębie i co tam jeszcze można tylko wymyślić. Penne ze szpinakiem i kurczakiem w wydaniu Dyrektora Wykonawczego to poezja smaku.


Pogoda pokrzyżowała nam szyki i na lody nie poszliśmy. Średnia przyjemność jeść je w ostro padającym deszczu. Za to wybraliśmy się razem po odbiór zamówionego wcześniej sushi. Tym razem każde z nas wzięło sobie to, na co osobno mieliśmy ochotę.

Mąż wybrał zestaw - zupa Miso, minisajgonki i krewetki w tempurze oraz dwanaście kawałków sushi. Ja poprzestałam tylko na tym ostatnim, ale w liczbie dwudziestu czterech sztuk.


Z racji tego, że Dyrektor Wykonawczy idzie jutro do pracy na pierwszą zmianę, jest szansa, iż lodowe szaleństwo zrealizujemy po jego powrocie. Oczywiście pod warunkiem słonecznej pogody.

A rankiem odwiedzi mnie ksiądz z Komunią Świętą, który tak bardzo przepraszał dziś Męża, że powinien przyjść do mnie wczoraj, ale zgubił gdzieś kartkę z danymi. W sumie to niespodzianka, bo przecież umawiali się na ósmego czerwca, ale może i lepiej, że wyszło jak wyszło.