Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 13 lipca 2019

2775. Dzielę się

Na piątkową kolację przygotowałam sobie (a i dla Męża zostawiłam) sałatkę grecką. Pepe (jakże by inaczej) powycinał swoim dziobem piękne wzorki na rozłożonej  na brzegach talerza sałacie lodowej.

Dzisiaj (tradycyjnie) była u nas mama. Z gołąbkami własnoręcznej roboty. Nie jadłam ich chyba ze dwa lata. Z ziemniaczkami i mizerią palce lizać! Dla mnie oczywiście bez sosu, bo nie lubię.


Tydzień temu zrobiłam im pierwsze zdjęcie po późnowieczornym wsadzaniu. Teraz czas na powtórkę i sprawdzenie czy urosły. Na moje oko chyba mają się całkiem dobrze.


Mój najświeższy dylemat - rozsądek kontra serce, praktyczność kontra wygląd,  materiałowa kontra plastikowa, granatowa kontra mozaikowa. Pojemność i wielkość podobna, różnica w cenie - 20 złotych, więc akurat ta kwestia nie jest problematyczna.


No i pogoda - w piątek na dworze było o wiele cieplej niż w domu (i to akurat był plus). W sobotnie popołudnie odwrotnie - cztery ściany dawały wytchnienie po jakże parnym i wilgotnym pobycie na zewnątrz (i to też była zaleta).

A na koniec miłość od pierwszego wejrzenia, bo jak tylko ją zobaczyłam, zakochałam się w jej wielkich brązowych oczach. Za miesiąc mam imieniny, więc Mężu, jakbyś nie miał pomysłu na prezent...