Dyrektor Wykonawczy po powrocie z pracy zawsze mnie pyta czy leżałam, a ja niezmiennie odpowiadam, że nie. Ale wczoraj go zaskoczyłam, bo faktycznie tak gdzieś od 12:30 do 13:30 położyłam się na sofie w pokoju i chyba nawet podrzemałam sobie.
W ogóle wtorek był fajnym dniem. Rozmawiałam z dwoma koleżankami z licealnej klasy i jedna z nich dzisiaj mnie odwiedziła. Nie widziałyśmy się od 1997 roku, a że akurat przyjechała tu na kilka dni, więc wykorzystała okazję. Sprawiła mi tą wizytą ogromną niespodziankę.
Mąż pojechał rano na USG jamy brzusznej, na które sama go umówiłam w ubiegłym tygodniu. Prywatnie, bo akurat do tego radiologa mam zaufanie. W listopadzie i grudniu 2018 miał dwa razy robione USG, ale jeden lekarz napisał co innego, a drugi co innego. Na szczęście wszystko jest w porządku. Głos Rozsądku dostał zalecenie, żeby pić więcej wody, więcej się ruszać i schudnąć.
Szczawiki na kuchennym parapecie rosną jak na drożdżach - szczególnie te, które wyhodowałam z cebulek. Jestem z nich naprawdę dumna i podziwiam z sofy pisząc ten post.