Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 20 lipca 2019

2783. Jedzonko

Do listy zjedzonych przeze mnie wczoraj rzeczy mogę dopisać tost z podwójnym serem i banana. 

Tradycyjnie, jak po każdej chemii, położyłam się po dwudziestej, ale nie usnęłam od razu, za to obudziłam się już przed czwartą rano. Zauważyłam, że tak mam od czasu pierwszego wlewu. Najdłużej udało mi się przespać chyba do piątej.

Czuję się dobrze. Odrobinę mnie mdli od czasu do czasu, trochę kręci mi się w głowie, jestem zmęczona i znużona, za to normalnie jem i piję wszystko, na co mam ochotę. Oprócz wody, bo przez kilka dni po wlewie mam do niej wstręt i jedynie popijam nią tabletki.

Było tego trochę - kawa, herbata, dwie kromki chleba z serkiem i szczypiorkiem, druga kawa, kawałek mojego ulubionego ciasta (środkowa fotka w kolażu), dwa kawałki pizzy, kajmaczek przyniesiony przez mamę, szklanka soku pomarańczowego, lody jogurtowe z borówkami i startą gorzką czekoladą, herbata z cytryną, sok bananowo-pomarańczowy zrobiony przez Męża oraz morele. Więcej nie pamiętam.

Żeby nie było, że jem tylko ciastka i lody, na dowód pokażę przykładowy wycinek swojego codziennego jadłospisu. Jak widać przeważają w nim owoce - borówki, arbuz, melon i brzoskwinie.


Teraz jestem w fazie pochemicznej, więc dobrze robią mi rzeczy płynne i mokre. Nie za bardzo mam ochotę na jogurty, czy proteinowe koktajle. Ale o tej i o drugiej fazie (rekonstrukcyjnej) napiszę oddzielnie.