Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 21 lipca 2019

2784. Niedziela

Dzisiejszą noc przespałam już normalnie - to znaczy obudziłam się o 7:15. Nie jestem zmęczona, nie mdli mnie (ale tabletki wciąż mam zażywać do jutra). Za to dziś pożegnałam się z jednym lekiem, którego już (według tego, co powiedział chemioterapeuta) nie będę już brała przed białą chemią.

Trzy magiczne pigułki - jedna zaraz po wyjściu z gabinetu chemika, druga rano następnego dnia po chemii, a trzecia rano drugiego dnia po wlewie. Już kiedyś pisałam o cenie - bez refundacji - 227,53 zł., chorzy onkologicznie płacą za niego 3,20 zł. Przy czterech cyklach czerwonej koszty mnożymy razy cztery.


Dodałam na blogu zakładkę o raku piersi - znajdziecie tam też linki związane ogólnie z zapadaniem na chorobę, film o dziedziczeniu traumy, a także informacje o raku w ogóle. Może komuś się ta wiedza przyda - oby nie, ale w razie czego zostawiam.

Tradycyjnie, co sobotę, robię zdjęcie kwiatów na balkonie. Tak więc dzisiaj wrzucam potrójne - z szóstego, trzynastego i dwudziestego lipca.


Wczoraj część mojej licealnej klasy poszła na kilkunastokilometrowy rajd, a w następną sobotę odbędzie się jego ciąg dalszy - organizowany specjalnie pode mnie. Podczas ogniska przepytali mnie czy dam radę. Powiedziałam, że dzień po chemii nie będę ryzykować, ale tydzień później są szanse.

Tak więc zbieram siły (bo chęci oczywiście są), żeby razem z Mężem spędzić cudny czas w dobrym towarzystwie i na łonie natury. Mam oficjalne pozwolenie od mojego kochanego przyszłego radioterapeuty na uczestnictwo, zresztą i on ma tam być, co sprawia, że już czuję się bezpieczniej.