Wczoraj wieczorem, tuż przed dwudziestą, zarządziłam wymarsz na spacer. Zebrałam się w pięć minut i poszliśmy z Mężem na kilometrową przechadzkę. Co prawda wróciłam z niej zmęczona i od razu musiałam się położyć, żeby odpocząć, ale było warto.
Dziś też trwam jeszcze w stanie znużenia i osłabienia, aczkolwiek wyszłam po dwunastej do pobliskiego ciucholandu popatrzeć co tam na wieszakach wisi. Nic nie znalazłam i nic nie kupiłam, za to pobyłam trochę w innym otoczeniu.
Jutro też zamierzam się przejść, bo przecież w sobotę czeka mnie rajd, więc wypadałoby potrenować, żeby dać radę. Chociaż i tak wiem, że osoby z mojej klasy będą mnie bardzo wspierać.