Grzecznie siedziałam w domu, a nawet trochę leżałam. Prawie (bo więcej już nie dam rady) wszystko zjadłam. Odpoczywałam i nabierałam sił. Nie robiłam nic ciężkiego.
Chyba zasłużyłam na jutrzejszy rajd?
Jedziemy PKS-em, a potem przed nami jakieś 10 km spaceru lasem (najpierw pod górę, a później z górki). Będę sobie szła w swoim pochemiczno-żółwio-ślimaczym tempie.
A jak wrócę, zdam relację.