Powoli, ale konsekwentnie i do przodu realizuję wyznaczone sobie cele i załatwiam niezałatwione jeszcze sprawy.
W przyszłym tygodniu prześlę mail z pierwszą częścią swojej rakowej historii, na której publikację umówiłam się z panią redaktor. Ale najpierw wypadałoby usiąść i coś napisać...
Na początku września mam wyznaczony termin komisji, która zdecyduje czy należy mi się znaczny stopień niepełnosprawności. Jeśli tak, będę mogła się ubiegać o zasiłek pielęgnacyjny. Niby niedużo, bo około dwustu złotych miesięcznie, ale zawsze byłby to jakiś zastrzyk do domowego budżetu.
Potem będę składać dokumentację do ZUS w sprawie świadczenia rehabilitacyjnego. W tym celu potrzebuję wybrać się do chirurga, by wypełnił odpowiedni druk o stanie mojego zdrowia. Dyrektora Wykonawczego wyślę do swojego pracodawcy, by odebrał stamtąd wypełniony przez nich wniosek. Do tego jeszcze moja część i można zawieźć całość do urzędu.
Mąż oddał wczoraj laptop do naprawy, a dzisiaj zadzwonili do niego z serwisu, że sprzęt czeka gotowy na odbiór. Jutro będziemy go mieć w domu. Koszt - sto dwadzieścia złotych.
Jutro też wybieram się w odwiedziny do onko siostry i jej dwóch kotów.