Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 18 września 2019

2842. Radość

Podczas gdy wczoraj prawie wszystko było poza planem, dzisiaj - dla odmiany - poszło jak po maśle i według planu.

Rano ponownie upiekliśmy z Mężem placek ze śliwkami, modyfikując nieco przepis - mniej cukru, a zdecydowanie więcej śliwek. Wyszedł o wiele lepszy niż poprzednik. Poczekałam aż wystygnie, ukroiłam spory kawałek, zapakowałam i zabrałam ze sobą do onko siostry, z którą byłam umówiona. 

Tuż po ósmej dostałam od niej SMS: "Przyjdź wcześniej jak możesz - mam spaghetti na obiad i zrobię jeszcze (jak lubisz) naleśniki z serem, ale z mąki pełnoziarnistej, bo tylko taką posiadam i lody w czterech smakach. Zapraszam".

Ledwo weszłam do jej mieszkania, słyszę w głośnikach U2 (sama słucha gotyku i metalu). Pogoniła mnie do mycia rąk, a sama poszła do kuchni po spaghetti. Nalała herbatę do kubków i tak zaczęło się nasze biesiadowanie, które w sumie trwało sześć (!!) godzin, upływu których w ogóle nie zarejestrowałyśmy.

Pierwszy raz w życiu jadłam lody robione w domu i przyznam, że były rewelacyjne - śmietankowe, jabłkowe, kakaowe i kajmakowe. Niebo w gębie. Miały być do kawy, ale tej ostatniej żadna z nas nie była w stanie w siebie wcisnąć. Objadłyśmy się jak przysłowiowe bąki.

Wymiziałam czarnego kota, który co rusz ładował mi się na kolana i mruczał jak traktor z lubością patrząc mi w oczy swoimi zielonymi ślepiami. Bura wolała spać na kanapie.

Na koniec onko siostra stwierdziła, że jest zimno, więc mnie odwiezie do domu (mieszkamy na dwóch krańcach miasta). W kawalerce znalazłam się dopiero przed dziewiętnastą. Dlatego tak późno piszę.

Pokazałam jej odrastające włosy, żeby oceniła czy to już te właściwe. Ponoć tak i mam ich już nie golić. Z jej błogosławieństwem dam im - na razie - szansę.