Wygrzałam się wczoraj w słoneczku siedząc na sofie w pokoju jakbym czuła, że dzisiaj nie uświadczę jego promyków. Bo od czasu kiedy jest z nami Maluch zamiast w kuchni, korzystam z laptopa właśnie w pokoju. Po to, by kanarek się do mnie przyzwyczaił, a i ja żebym miała go na oku jak fruwa po pokoju.
Rano, razem z Mężem, wpadliśmy na pomysł uczenia ptaszka śpiewu, gdyż już zaczęliśmy mieć wątpliwości czy to samiec, a nie przypadkiem samiczka. Doszliśmy do wniosku, że może nie miał się od kogo uczyć jak był malutki, więc puszczaliśmy mu nagrania innych kanarków z sieci.
I zaczął ciągnąć powoli. Wydawał z siebie, inne niż piski, dźwięki, więc chyba raczej jest chłopczykiem, a nie dziewczynką. Może potrzebuje poczuć się pewniej, żeby się na dobre rozkręcić i rozśpiewać. Lubię na niego patrzeć i go obserwować. W jednych kwestiach zachowuje się identycznie jak Pepe, ale nieraz robi coś zupełnie inaczej i po swojemu.