Pomimo zjawienia się na oddziale o tej samej co zazwyczaj porze, wlewy zaczęły się dopiero o dziewiątej, gdyż musiałam czekać na Herceptynę, która nie była jeszcze przetransportowana z apteki. Wyszłam z onkologii kwadrans po dwunastej i przyjechałam do domu autobusem.
To był ostatni zastrzyk podawany przed chemią. Kolejne będą już solo.