Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 12 października 2019

2866. Lekowo i rajdowo

Po wycofaniu z aptek Ranigastu, w którym znaleziono jakieś składniki mogące powodować raka, począwszy od siódmej białej chemii nie dostaję w zamian nic osłonowego na żołądek i od tamtej pory miewam problemy związane z jelitami. Wczoraj dostałam od chemika leki, które mają mi pomóc. Dodatkowo, z powodu mojej opuchlizny (powieki, twarz, palce u rąk oraz stopy) i prawdopodobnie gromadzenia się wody, lekarz przepisał mi pastylki i na tę przypadłość.


Po powrocie Męża z pracy poszliśmy razem do apteki. Na dworze było już ciemno, więc po raz pierwszy odważyłam się wyjść z domu łysa - bez czapeczki, czy chusteczki. Pani farmaceutka na mój widok aż otworzyła nowe okienko, co było miłe, aczkolwiek niekonieczne. W drodze do domu poczułam wiatr w odrastających włosach i to uczucie zapamiętam na długo.

A dzisiaj, razem z Dyrektorem Wykonawczym i kilkoma chętnymi osobami z mojej licealnej klasy, wybraliśmy się na piętnastokilometrowy rajd. Pogoda wymarzona. Szło mi się wybornie i zapomniałam o wszelkich dolegliwościach pochemicznych (rano dołączył jeszcze rumień na policzkach, który zwykle po kilku lub kilkunastu godzinach znika).

Relacja zdjęciowa ze spaceru w załączeniu. Na koniec oczywiście obowiązkowa konsumpcja - tym razem pyszna kawa na świeżym powietrzu.