Dopiero poniedziałek, a ja już nie mam siły...
Po dziesiątej pojechałam na onkologię. Najpierw EKG, potem wizyta u chemika. Wyniki badań krwi z ubiegłego czwartku dały zielone światło na dzisiejszy zastrzyk z Herceptyny (podanie numer pięć - ostatnie przed operacją).
Od doktorka dostałam kilka skierowań - na rezonans piersi (nieszczęsna zmiana), do chirurga (paznokcie u stóp), na EKG i do kardiologa (po szóstej Herceptynie) oraz karteczkę do rejestracji z terminami kolejnych wizyt u chemioterapeuty na 6. oraz 27. grudnia.
Rezonans mam mieć pojutrze, do chirurga idę jutro prywatnie, a EKG i kardiologa pani koordynator wyznaczyła mi na 9. grudnia.
Na oddziale poczekałam chwilę, żeby skonsultować się ze swoim chirurgiem, który będzie mnie operował. Pokazałam mu opis USG piersi z pytaniem co robimy. Działamy dwutorowo - nic nie zmieniamy jeśli chodzi o leczenie lewej piersi, czyli szykujemy się do operacji za trzy tygodnie, a w międzyczasie diagnozujemy zmianę w prawej piersi.
Do domu wróciłam przed piętnastą. Na szczęście po drodze poszłam do baru na drugie danie z kompotem, więc przynajmniej zjadłam coś ciepłego w ten deszczowy dzionek.