Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 14 listopada 2019

2899. Czego pragniesz

Pobudka jak na chemię, czyli zaraz po piątej rano. Tuż po siódmej byliśmy na onkologii. Mąż poszedł zająć kolejkę pod gabinetem chirurga, czyli ostatnim ogniwem w dzisiejszym łańcuchu, a ja udałam się na EKG.

Dyrektor Wykonawczy był siódmy, ja - szósta. Po badaniu czekałam ponad dwie godziny na pojawienie się internisty oraz anestezjologa. Zaliczyłam obie wizyty, a później poszłam do konsoli endokrynologicznej, by po kilku minutach znaleźć się pod gabinetem specjalisty.

Do Męża dołączyłam tuż przed dwunastą, lecz do gabinetu chirurga weszłam dopiero około 13:30. Jako że cała trójka doktorów nie znalazła przeciwwskazań do zabiegu, "mój" operator wydrukował skierowanie do szpitala na 25. listopada. Przy okazji obejrzał ranę po usunięciu portu.

Z onkologii wyszliśmy z Dyrektorem Wykonawczym około czternastej i - w nagrodę - wybraliśmy się na wspólny obiad. Teraz siedzimy w kawalerce, pijemy herbatę i niebawem pójdziemy spać, bo duchota panująca na korytarzach oraz nadmiar emocji trochę nas przytłoczyły.

Może dlatego, że wczoraj pracowałam nad swoim nastawieniem psychicznym, dziś we dwoje daliśmy radę. I to jest najważniejsze.