Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 22 listopada 2019

2907. Nie grać

Kilka tygodni temu ukazała się pierwsza część mojej rakowej historii, a teraz czas nagli, by napisać ciąg dalszy. Zastanawiam się jedynie czy zrobić to przed, czy już po operacji; czy wziąć na warsztat jedynie chemioterapię, czy również zabieg.

Przygotowuję sobie materiały, wracam pamięcią do tamtych chwil - podobnie jak w przypadku diagnozy - widzę jak długą drogę przeszłam i jak szybko minęło ostatnie pół roku.

Podczas wtorkowego spotkania z panią psychoonkolog usłyszałam od niej słowa, które trzymają mnie aż do tej pory - że podczas leczenia spotkam na korytarzach szpitalnych ludzi, z których spora część prowadzi jakąś grę...

Wspomniałam jej o relacji z onko siostrą i przyznam, że reakcja kobiety była dość stanowcza, ale w sumie czego się miałam spodziewać skoro sama wiem jak się czuję w towarzystwie kogoś, kto nie przepuści okazji, by wbić mi szpilkę.

Problem polega na tym, że jestem "miła, grzeczna i kulturalna" i nie chcę nikogo skrzywdzić. Nawet tej, która wobec mnie przejawia agresję - jak to określiła psychoonkolog. Ale zdaję sobie sprawę, że ta znajomość nie służy zdrowieniu.

Znowu usłyszałam, żebym była egoistką i myślała o sobie; o tym, co dla mnie dobre. Na razie się nie odzywam - nie szukam kontaktu - nie piszę, nie dzwonię. Na dłuższą metę jest to chowaniem głowy w piasek, a tego u siebie nie lubię, więc i tak nie ucieknę od tego tematu.