Tak dla odmiany po wczorajszym poście tym razem coś lżejszego i przyjemniejszego, czyli jak świętowaliśmy mój powrót do domu po operacji.
Maluch jak tylko mnie zobaczył i usłyszał zaczął piszczeć i skakać z drążka na drążek, a potem śpiewał jak oszalały.
Na stole w kuchni czekały na mnie kwiatki od Męża.
Później przyjechała Mama i przywiozła kolejne.
Zamówiliśmy dwie pizze na obiad, bo po przymusowym szpitalnym poście przedoperacyjnym miałam ochotę na coś innego.
Po południu, korzystając z promocji 'Black Week', zamówiłam w sieci kilka kosmetyków (część na prezenty). Wczoraj dołożyłam jeszcze parę ubrań - dla siebie i Dyrektora Wykonawczego.
Generalnie czwartek był dniem lenistwa, nicnierobienia, rekonwalescencji i psychicznego (oraz fizycznego) dochodzenia do siebie. Niby nic się nie działo, a jednak udało mi się odpocząć.