Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 7 grudnia 2019

2920. Znak pokoju

Byliśmy dziś na obiedzie u Mamy - moje ulubione mielone z kurczaka, ziemniaki z masełkiem i buraczki na ciepło. Deser (rolada z bitą śmietaną i galaretką, posypana wiórkami kokosowymi) przynieśliśmy ze sobą.

Zamiast wracać do domu autobusem, zdecydowaliśmy się na spacer przez centrum miasta. Co prawda było jeszcze widno, ale chciałam obejrzeć świąteczne dekoracje, które w tym roku wyjątkowo mnie cieszą.

Po raz pierwszy od wyjścia ze szpitala przeszłam aż tyle, co dzisiaj. Zasuwałam jak przysłowiowa lokomotywka, a Dyrektor Wykonawczy nie mógł za mną nadążyć. Jak to dobrze jest mieć siłę i się nie męczyć.

Doceniam takie drobiazgi, bo przecież właśnie z nich składa się życie... 

Powoli odrastają brwi - kilka dni temu zauważyłam ciemniejsze miejsca na początku łuku brwiowego. Mąż nawet spytał czy się nie uderzyłam. A to brwi prześwitują pod skórą. Czuję je pod opuszkami palców.

Rzęsy ponoć też rosną. Co prawda ja ich jeszcze nie widzę, ale i Głos Rozsądku, i Rodzicielka twierdzą, że są, więc nie pozostaje mi nic innego jak uwierzyć im na słowo honoru.

W tym roku zamierzam o wiele wcześniej niż na dwa dni przed Wigilią przystroić choinkę. Chcę już teraz móc cieszyć oczy bombkami i lampkami.

A jutro po raz pierwszy od rozpoczęcia chemii pójdę z Mężem na Mszę do kościoła. I to też jest ogromny powód do radości.