Wczoraj, podczas leśnego spaceru, rozważaliśmy różne opcje spotkania wyjazdowego. Każdy miał swoją wizję i swoje propozycje. Po powrocie do domu i wrzuceniu fotek z sobotniej wędrówki, na naszej zamkniętej klasowej grupie na Messenger, dyskusja rozgorzała na nowo.
Jako że kilka osób mieszka we Wrocławiu, a Mąż już kiedyś wyraził chęć wybrania się do tamtejszego Afrykarium, niewiele myśląc i na całkowitym spontanie, rzuciłam hasło "Wrocław". Długo nie trzeba było czekać - koleżanka dysponująca ośmioma wolnymi miejscami do spania, zaproponowała dla chętnych gościnę u siebie w domu na Sylwestra.
Mam przerwę w wizytach lekarskich na onkologii od 28. grudnia do 6. stycznia. Dyrektor Wykonawczy ma wolne od 21. grudnia do 1. stycznia. Planowaliśmy 30. grudnia wybrać się na cztery godziny do Krakowa - żeby pospacerować po Rynku oraz okolicznych uliczkach i poczuć tamten klimat.
Zamiast tego pojedziemy na cztery dni do Wrocławia. Mama chętnie zaopiekuje się Maluchem. Bilety na pociąg kupione, koleżanka poinformowana - zajmuje się już częścią logistyczną i pyta co, oprócz Afrykarium, chcemy jeszcze zobaczyć...
Najlepsza w tym wszystkim jest cena - bilety Męża kosztują odpowiednio PLN 2,56 i PLN 2,88 (jako opiekun osoby niepełnosprawnej płaci bowiem tylko 5 %), a moje - PLN 32,26 i PLN 36,29 (jako osoba niepełnosprawna płacę 63 %). Tak więc w obie strony za dwie osoby w PKP Intercity z miejscówkami zapłaciliśmy dokładnie PLN 73,99. Jechać, nie umierać!
A przed chwilą (znowu na całkowitym spontanie) - po konsultacji telefonicznej z osobą, która dobrze zna gust koleżanki, do której jedziemy - zakupiłam drobny upominek w klimatach bliskich jej sercu.
![]() |
Źródło - Sklepik Domu Pod Bocianem |