Z gabinetu chirurga wyszłam dziś dopiero po godzinie siedemnastej, zostawiając pod nim jeszcze osiem innych kobiet. Według rozpiski doktor przyjmuje do piętnastej, lecz to jedynie teoria, gdyż co tydzień ma zapisanych ponad sto (!!!) osób, więc siedzi do ostatniej pacjentki.
Próba ściągnięcia chłonki (podobnie jak w ubiegły czwartek) zakończyła się fiaskiem, a to akurat bardzo dobrze, bo oznacza, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku. Szew ślicznie się goi i zostanie po nim zaledwie kreseczka. Żel na blizny mam, więc pomogę tej mojej stać się prawie niewidoczną.
Co do dodatkowego guzka w lewej (operowanej) piersi oraz podejrzanej zmiany w prawej - dostałam skierowanie na USG, które mam wykonać jeszcze przed rozpoczęciem radioterapii, a po jej skończeniu trzeba pokazać się doktorowi z wynikiem.
W sumie jestem zadowolona z dzisiejszej wizyty, bo choć czekanie trwało prawie pięć godzin, do domu wróciłam usatysfakcjonowana i zaopiekowana, aczkolwiek głodna, spragniona i padnięta.