Jest nas już siedemnaście osób zadeklarowanych na czerwcowy wyjazd. Jedenaście z licealnej klasy (w tym ja), a pozostała szóstka to nasze drugie połówki (w tym Mąż). Pokoje w zarezerwowanym domku rozeszły się jak przysłowiowe świeże bułeczki jeszcze wczoraj. Dobrze, że zdecydowaliśmy się jako jedni z pierwszych - dzięki temu mamy własną dwójkę z łazienką, co zapewni nam prywatność jeśli będziemy jej potrzebować.
Dzisiaj miałam pierwszą z czterech sesji napromieniania loży po guzie. Trwało to trochę dłużej niż zazwyczaj, bo aparat najpierw robił zdjęcia. Pierś jest zaczerwieniona - wygląda tak, jakby się przypiekła na słońcu. Na szczęście mam specjalny krem, którym smaruję ją kilka razy dziennie. Jest inna w dotyku - bardziej twarda i nabrzmiała. Ale tak właśnie mogło być (kolega radioterapeuta mnie uprzedzał), więc się nie martwię.
Dyrektor Wykonawczy przed pójściem do pracy rozliczył nas z PIT-ów. O ile się nie pomylił, powinniśmy dostać ponad sześćset złotych zwrotu. Poczekamy, zobaczymy. Każdy grosz się przyda - jak nie na wyjazd, to na wizyty u dentysty. A dzięki podjętej decyzji o wyprowadzce, czerwcowa opłata za wynajem zamiast trafić do kieszeni właścicielki mieszkania, zostanie spożytkowana na nasz odpoczynek.