Miało być krócej, a było najdłużej jak do tej pory. Ręce mi już cierpły, ale dałam radę. W sumie, jak dobrze policzyłam, leżałam na stole prawie czterdzieści minut. Robione zdjęcia nie były idealnie, więc ponownie mnie układano. A potem jeszcze technik trzykrotnie przypinał mi elektrody do pomiaru dawki.
Kiedyś pytałam ile osób każdego dnia jest napromienianych, a także ile osób otrzymuje chemię. Sto sześćdziesiąt codziennie - zarówno jeśli chodzi o radioterapię, jak i chemioterapię. To są ogromne liczby, świadczące o ilości chorych. Zresztą widok przepełnionych korytarzy i kolejek do rejestracji też o czymś świadczy.
Dzisiaj Tłusty Czwartek, ale swoje pączki zjadłam już kilka dni temu, więc nie skusiłam się nawet na jednego. Poza tym jak jest na coś moda, dość często zdarza mi się jej nie hołdować - na przekór. Ponadto Mąż twierdzi, że najgorsze gnioty można kupić właśnie dziś, bo to masowa produkcja.
Chwaliłam się kiedyś swoimi brwiami i rzęsami, to się teraz pochwalę trzymiesięcznymi włosami, które - jak to zwykle bywa po chemii - mają dość oryginalny, bo szary kolor. Podobam się samej sobie, a to najważniejsze.