Prawa dolna szóstka zrobiona. Doktor znowu dał mi rabat - pięćdziesięcioprocentowy. Dobry i ludzki z niego człowiek. Za pół roku mam przyjść na kontrolne RTG obu zębów. Wtedy też trzeba będzie pomyśleć o koronach. Kiedy spytałam go o cenę, odparł: "dogadamy się".
Dzisiaj pojechałam do Mamy. Umawiałyśmy się już wcześniej, że pomogę jej uporządkować zawartość dwóch łazienkowych szafek. W pół godziny się uwinęłyśmy. Następnym razem na tapetę pójdą szafki w kuchni. Przed czerwcową przeprowadzką trzeba ogarnąć miejsca ogólnodostępne, bo gdzieś wypadałoby schować nasze rzeczy.
Rodzicielka ma swoje przyzwyczajenia. Powoli oswaja się z myślą o jakiejkolwiek zmianie. Potrzebuje czasu, nie wolno ani jej poganiać, ani na nią naciskać. Najlepiej rzucić hasło, a ona - jak dojrzeje - sama wraca do tematu. Dlatego załatwienie czegoś trwa dość długo.
Trochę przeraża mnie logistyka i pakowanie, bo nie za bardzo będę mogła nadwerężać rękę, ale pocieszam się faktem, że nie musimy się spieszyć, bo nikt nas nie goni i możemy zrobić to etapami.
Obawy są - nie powiem. Mieszkanie z Mamą to wyzwanie, lecz oboje z Mężem zdajemy sobie sprawę, że i tak kiedyś by to nastąpiło. Liczę na to, że się dogadamy i będzie dobrze.
Jestem zmęczona tułaniem się po cudzych kątach, spaniem na cudzych łóżkach, praniem w cudzych pralkach, naprawianiem cudzych urządzeń. Tam przynajmniej będziemy u siebie - nieważne, że w ponad pięćdziesięcioletnim, nigdy nieremontowanym mieszkaniu, ale u siebie...