Wczoraj po powrocie z onkologii poszłam do kosmetycznej sieciówki kupić odżywkę do paznokci, bo akurat była na nią promocja, a że pomogła mi ona przetrwać chemię, więc zdecydowałam się na jej trzecie opakowanie.
Przechodziłam obok półek, na których kiedyś stały mydła i żele antybakteryjne. Wszystkie świeciły pustkami. Nagle ludzie zaczęli się myć?! Czy potrzeba było koronawirusa, żeby co poniektórzy zaczęli dbać o higienę?
Dzisiaj po obiedzie wybrałam się do osiedlowego spożywczaka po takie fajne gotowe smakowe owsianki. Wystarczy zalać gorącą wodą, odczekać chwilę i można jeść. Poza tym, Mama potrzebowała soli ziołowej, więc myślę sobie - sprawdzę czy jest.
Weszłam do sklepu, a tam tłum ludzi z wózkami załadowanymi po brzegi i obłędem w oczach. Po raz pierwszy widziałam aż trzy czynne kasy. Do tej pory zawsze wystarczały dwie. Aż się boję co ujrzę wieczorem - jak Mąż wróci z pracy wybieramy się bowiem po biedronkowe zakupy.
Rząd zdecydował o zamknięciu szkół i przedszkoli. W szpitalach panuje zakaz odwiedzin i odwołano planowe zabiegi. Kina, teatry i muzea też mają być zamknięte. Za to galerie handlowe i kościoły otwarte jak zawsze. W tych pierwszych zapewne wolny od nauki czas spędzać będą uczniowie, w tych drugich tłumnie zgromadzą się seniorzy.