Za trzydziestym razem Mężowi w końcu udało się dodzwonić do przychodni POZ. Do piątku włącznie dostał opiekę na mnie. Potwierdzenia na portalu pacjenta co prawda na razie brak, bo chyba system nie wytrzymał ilości e-zwolnień i się zawiesił.
Onkologia na stronie internetowej zamieściła informację, że pacjenci w trakcie leczenia onkologicznego będą normalnie przyjmowani w wyznaczonych terminach, więc wygląda na to, że 20. marca jest szansa na jedenasty zastrzyk Herceptyny.
Na dworze od rana była piękna, słoneczna pogoda. Podziwiałam żonkile w skrzynce balkonowej. Patrzyłam na sroki, które z mozołem od kilku dni budują sobie gniazdo na świerku rosnącym na wprost kuchennego okna. Kusiło mnie, żeby wyjść na spacer, ale - ze zrozumiałych względów - nie ryzykowałam.
Siedzimy w domu. Wyciągnęłam z szafy Scrabble i rozegraliśmy z Dyrektorem Wykonawczym jedną partyjkę. Znowu wygrałam.