Nic nadzwyczajnego się nie działo - ot, taka normalna nudna niedziela.
Długo spałam, późno wstałam. Mąż odkurzył całe mieszkanie, ja wstawiłam pranie. Zamierzaliśmy iść na spacer, ale tak się najadłam, że nie miałam ani siły, ani ochoty. Zostaliśmy więc w domu. Rozegraliśmy dwie partyjki scrabble. Mama w tym czasie ucięła sobie poobiednią drzemkę.
Jutro Dyrektor Wykonawczy idzie do swojej pracy, a ja do swojej - na onkologię. Rodzicielka (emerytka) zostaje w czterech ścianach.