To był chyba najzimniejszy maj jaki pamiętam, a ten ostatni weekend to już w ogóle - nie dość, że ziąb, na dodatek jeszcze wiatr i deszcz. Nie dziwne, że wczoraj prawie połowę soboty przespałam, a Psiak ze mną. Dzisiaj nie było o wiele lepiej jeśli chodzi o spanie.
Mama od wczoraj zakatarzona i przeziębiona. Dyrektora Wykonawczego z kolei połamał kręgosłup. Tylko ja się trzymam dzielnie. Rudzielec i Maluch również. Na szczęście prognoza pogody na jutro oraz pozostałe dni napawa optymizmem i nadzieją.