Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 3 czerwca 2020

3079. Dzień za dniem

Pojawienie się Psiaka wniosło wiele radości do mojego życia, ale też trochę je przeorganizowało ze względu na zmiany, jakie spowodowała jego obecność.

Jestem za niego odpowiedzialna pod każdym względem i staram się, aby był zdrowy, zadbany, najedzony i szczęśliwy.

O co chciałam spytałam weterynarza podczas pierwszej wizyty. Kupiłam dwie różne pary szelek, dwie smycze, rękawicę i szczotkę do wyczesywania, a także furminator. W sklepie internetowym zamówiłam dobrą (i drogą) hypoalergiczną i bezzbożową karmę. Mam też naturalne smaczki.

Psiak jest wykastrowany i zachipowany (chip zarejestrowany na mnie). Na obroży Foresto zawiesiłam mu wygrawerowaną specjalnie dla niego adresówkę z imieniem oraz dwoma numerami telefonów - moim i Dyrektora Wykonawczego.

Dzięki niemu dwa razy dziennie wychodzę na spacer i bardzo lubię te nasze wspólnie spędzane chwile. Wieczorem czekamy na Męża na przystanku autobusowym i do domu wracamy już we troje.

Zawsze zbieram psie odchody do woreczków, które mam przyczepione do smyczy. Po przyjściu do mieszkania wycieram Rudzielcowi łapy, a jak zmoknie - jego całego.

Miziak pozwala się wszędzie dotknąć i wszystko ze sobą zrobić. Głos Rozsądku już dwukrotnie mył mu zęby pastą nałożoną na palec. Przed nami jeszcze tylko kąpiel w wannie - całą resztę już ogarnęliśmy.

Wieczorem zasypia ze mną, a rano budzi mnie eksplozją radości, prowokując do zabawy. Dobrze wie kiedy wychodzę bez niego i wtedy mnie pilnuje, chodząc za mną krok w krok. Kiedy tylko pukam do drzwi, a Mama je otwiera, Rudzielec tak się cieszy, że aż trudno to opisać.

Modliłam się o tego psa i dostałam najgrzeczniejszego, najspokojniejszego, najmniej szczekliwego, najcichszego i najufniejszego zwierzaka. Jest mądry, posłuszny, słodki, rozczulający i uroczy.

Nie znam jego przeszłości, ale z pewnością ktoś go bił lub kopał, bo wciąż boi się gdy stoimy za nim. Podejrzewam, że był podduszany lub trzymany na sznurku, gdyż za każdym razem kiedy zakładam mu szelki prawie kładzie się na ziemi.

Wiem, że nigdy nie zdołam wynagrodzić mu jego pierwszych trzech lat życia, ale mogę sprawić, by te, które ma on jeszcze przed sobą, były pełne miłości, opieki, troski oraz tego najpiękniejszego psiego uśmiechu.