Pani laryngolog zajrzała mi wczoraj do gardła, nosa i uszu. W prawym czysto, a w lewym znalazła odrobinę woskowiny przyklejonej do błony bębenkowej. Pomimo kilkukrotnych prób jej usunięcia, nie udało się. Mam kupić specjalny spray i używać go dwa razy dziennie. Ale zanim zacznę stosować ten preparat, idę na badanie słuchu - audiometrię impedancyjną oraz tonalną. Dostałam od lekarki skierowanie, w ramach którego umówiłam się na przyszły wtorek na konkretną godzinę. Całkiem za darmo.
Wieczorem punktualnie o dziewiętnastej przyszedł hydraulik, któremu wymiana baterii nad wanną zajęła dwadzieścia minut - z zegarkiem w ręku. Różnica jest - przetestowałam nowy prysznic w dzisiejszy poranek.
Jeśli nic się nie zmieni, dokładnie za dwa miesiące będziemy w drodze nad morze. Dyrektor Wykonawczy zarezerwował dla nas na dwa tygodnie pokój u tej samej pani na Wyspie Sobieszewskiej co do tej pory. Oczywiście zabierzemy ze sobą Rudzielca.
Oficjalnie zakończyłam rehabilitację na onkologii. Fizjoterapeutka od poniedziałku ma urlop, ale po powrocie mam się jeszcze z nią umówić na trzy klejenia taśmą. Dziś jestem dwukolorowa - turkusowo-różowa. Czekam na Męża, by zrobił mi zdjęcie - wtedy się pochwalę.
Ćwiczenia w domu przynoszą efekty - podobnie jak Hivamat oraz masaż - lewe ramię, które miało półtora centymetra więcej w obwodzie niż prawe, po dwóch tygodniach zgubiło centymetr, a to bardzo dobrze.
Zarówno pani doktor rehabilitant, jak i fizjoterapeutka zawsze mierzą obie kończyny górne w kilku miejscach i skrupulatnie zapisują wyniki, by porównać je potem z tymi po rehabilitacji.
Chciałam się jakoś odwdzięczyć i w ramach podziękowania napisałam kilka słów, a także podarowałam fizjoterapeutce ozdobną zakładkę do książki.