Wczoraj rano zadzwoniłam do psychiatry, który wystawił mi e-receptę na tabletki. Potem pojechałam na badanie słuchu. Okazało się, że wszystko z uszami jest w porządku. Po raz pierwszy w życiu miałam robioną tympanometrię - ciśnienie dobre, odruchy też. A to, że głośno mówię, jest chyba kwestią osobowości, charakteru i rodzaju prac, jakie wykonywałam.
Wróciłam do domu, zjadłam obiad, wyszłam na spacer z Rudzielcem i poszłam odwiedzić koleżankę poznaną podczas poprzedniej rehabilitacji. A wieczorem, razem z Mężem, byliśmy po różne potrzebne akcesoria do roweru. Dyrektor Wykonawczy nabył wszystko co chciał - poza kaskiem, błotnikami, bagażnikiem i kluczami.
Zostawiliśmy zakupy w mieszkaniu, zjedliśmy coś na szybko i wzięliśmy Psiaka na spacer połączony z biedronkowymi sprawunkami. Później byłam tak zmęczona, że padłam jak kawka i nawet nie odpaliłam laptopa.
Dzisiaj byłam na onkologii - EKG bez kolejki, podobnie wizyta u pani kardiolog, od której dostałam dwa nowe leki na nadciśnienie oraz niewydolność serca - Vivacor i Candepres.
Przy okazji pobytu w aptece, wykupiłam spray do uszu przepisany w ubiegły czwartek przez laryngologa. Wreszcie mogę go zacząć używać, bo jestem już po badaniu słuchu.
Nadal szybko się męczę, nie mam siły, prawie przez cały czas jest mi słabo, duszno i gorąco (i nie są to fale uderzeniowe). Na dodatek boli mnie jeszcze kręgosłup lędźwiowy. Ale się nie daję i liczę, że te nowe leki wpłyną na poprawę mojego samopoczucia.