Sobota i niedziela leniwe, niespieszne i całkiem zwyczajne. Nic spektakularnego się nie dzieje. Zwykła codzienność, którą doceniam nie czekając na fajerwerki. Cieszy mnie każdy dzień, jaki mogę przeżyć.
Trochę się boję tego, co będzie potem - po ostatnim zastrzyku Herceptyny. Teraz wciąż jeszcze czuję się zaopiekowana i leczona. Później pozostaną badania i wizyty kontrolne.
Z pewnym niepokojem myślę też o pracy, którą chcę podjąć. Czy mój plan wypali, czy mi się uda, czy dam radę? Wiem, że wyjście do ludzi i możliwość comiesięcznej pensji bardzo by mi pomogły.
Póki co staram się zbytnio nie przejmować, ale różnie z tym bywa - raz lepiej, raz gorzej.