Wróciły upały, a wraz z nimi zmęczenie i brak sił. Dopiero teraz doświadczam prawdziwości stwierdzenia, że taka pogoda nie jest sprzymierzeńcem nadciśnieniowców.
W czwartek byłam u swojej fryzjerki na trzecim już podcięciu włosów. Nie dość, że pojawiła się w pracy specjalnie i wyłącznie dla mnie; nie dość, że znowu nie wzięła ode mnie pieniędzy, to jeszcze po wspólnym wyjściu z salonu zaproponowała mi podwózkę do zoologa.
Byłam przygotowana na taki obrót spraw (czyli że nie policzy mi za usługę) i już wcześniej zakupiłam dla niej wyjątkową zakładkę do książek, które uwielbia czytać. Trzeba było widzieć radość na jej twarzy po otworzeniu pudełka...
Znajoma psiara, prowadząca sklep zoologiczny na drugim końcu miasta, zaopatrzyła mnie w zapas smaczków dla Rudzielca.
Zamówiłam też matę do jogi, którą wykorzystam do ćwiczeń zaleconych przez fizjoterapeutkę. Dzisiaj - prywatnie - był u niej Mąż, ale o tym napiszę oddzielnie.