... oj tak, oj tak...
Skoro mnie tu nie ma, to znaczy, że jest coś, co zajmuje mój czas na tyle skutecznie, że pochłania mnie prawie w całości.
Tym czymś jest nowa praca, a właściwie formalności z nią związane. Nie sądziłam, że będę potrzebować prawie dwadzieścia podpisów i tyle samo pieczątek od osób, z którymi zapewne nie będę mieć w ogóle do czynienia, ale skoro takie są wymagania, nie ma co narzekać tylko trzeba zbierać.
Tak więc podpisy i pieczątki to jedno, a kilkanaście kartek do wypełnienia to drugie - część dla kadr, a część dla płac. Plus kserokopie świadectw pracy oraz dyplomy z uczelni. Ale i tak najwięcej czasu spędziłam w szwalni, gdzie odpowiadając na pytania krawca, podejmowałam decyzje odnośnie fasonu i koloru swojego przyszłego służbowego ubrania szytego na miarę.
Jutro najważniejsze, czyli badania w ośrodku medycyny pracy - jeśli lekarze dadzą mi zielone światło, raczej nic już nie stanie na przeszkodzie, bym w poniedziałek podpisała umowę i formalnie stała się pracownikiem...