Listonosz w maseczce i rękawiczkach przyniósł dziś rano polecony list z MOPR. W środku było orzeczenie o niepełnosprawności. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu komisja na podstawie dostarczonych dokumentów przyznała mi na kolejny rok stopień znaczny. Nie spodziewałam się tego wcale a wcale, ale przyznam, że miła to niespodzianka.
Od razu zadzwoniłam do kadrowej (wciąż pracującej zdalnie) i na jej służbowy adres mailowy wysłałam zdjęcie dokumentu, żeby po powrocie z kwarantanny mieć siedmiogodzinny dzień pracy.
W kopercie były także inne papiery - wniosek o wydanie legitymacji oraz oświadczenie o zrzeczeniu się prawa do odwołania, które - po konsultacji z panią z Biura Obsługi Interesanta - mogłam wypełnić i odesłać pocztą.
Potem wykonałam jeszcze telefon do Działu Świadczeń Rodzinnych, a tam miły pan umówił mnie na konkretny dzień i godzinę w celu wypełnienia i złożenia wniosku o zasiłek pielęgnacyjny.
Na deser zostawiłam załatwienie rezygnacji z normalnego biletu miesięcznego, który musiałam kupić od 1. października, zwrot niewykorzystanej kwoty oraz zapisanie na karcie miejskiej ulgi dla mnie i dla opiekuna.
Jak się okazuje to, co przed epidemią było niemożliwe, obecnie stało się codziennością, czyli jak się chce, wszytko można załatwić nie wychodząc z domu. Oczywiście oprócz koperty, którą dobra dusza zaniosła na pocztę.