Zaczęło się od tego, że w ubiegłym tygodniu jedna z lekarek przyniosła do opisówki butelkę o zawartości 750 ml likieru Sheridan's - w prezencie dla nas trzech. Po jej wyjściu rzuciłam żartem na głos pytanie: "to kiedy i u kogo pijemy?"
I tak w sobotnie popołudnie spotkałyśmy się w mieszkaniu jednej z moich koleżanek. A że kilka dni wcześniej wspólnie zamówiłyśmy sobie w sklepie internetowym różne ciuchy, więc oprócz picia było też mierzenie zakupionych ubrań oraz wietrzenie szafy właścicielki mieszkania.
Dzisiaj rano nastąpił ciąg dalszy - tym razem już w pracy. Druga koleżanka przyniosła pełną reklamówkę po swoich ubraniowych porządkach. Wygląda na to, że teraz czas na mnie...