Pisząc o nowinkach zapomniałam wspomnieć o śniegu, który w końcu zaczął porządnie padać, a za którym tak bardzo się stęskniłam.
W niedzielne południe wybraliśmy się z Mężem i Psiakiem na spacer na "naszą" łąkę. Ostatnio byliśmy tam latem.
Wreszcie miałam okazję założyć i przetestować śniegowce, które od kilkunastu miesięcy leżały nieużywane w pawlaczu.
Na dworze spędziliśmy około godziny, bo mróz był na tyle silny, że Rudzielcowi (mimo gustownej kurteczki z kapturkiem) marzły łapki.