Znowu długa (aż za długa jak na mnie) przerwa w pisaniu na blogu...
A w tym czasie kontrolne USG piersi, które żadnych niepokojących zmian nie wykazało; kolejny niedzielny zimowy spacer z Rudzielcem, który dzięki czerwonej kurteczce zyskał ksywkę Parówki; druga dawka szczepionki, która osłabiła i "rozebrała" mnie na tyle skutecznie, że wzięłam na dziś urlop na żądanie.
Na pocieszenie i na osłodę jednodniowego domowego aresztu, przed południem, Mąż przywiózł koszulki dla nas.