W czwartek wróciłam do pracy i tego samego dnia rozpoczęłam przekładaną już rehabilitację - tym razem masaż kręgosłupa odcinka lędźwiowego i szyjnego oraz ćwiczenia indywidualne.
Jako że nie ma mnie w pokoju prawie przez godzinę, przychodzę pół godziny wcześniej, a wychodzę pół godziny później - nie chcę, żeby dziewczyny nadrabiały za mnie zaległości.
Wczoraj byłam na kontrolnej wizycie u pani dietetyk. Nie wiem jak to możliwe, ale od poprzedniego spotkania schudłam 70 dkg - mimo konsumpcji urodzinowych tortów Męża oraz ilości spożytego z tej samej okazji alkoholu.
Obecnie ważę więc 76,3 kg, a do osiągnięcia docelowej wagi pozostało mi jeszcze 4,3 kg. Następna wizyta dopiero 24 kwietnia.
Dzięki straconym kilogramom mogłam kupić sobie nowe wąskie dżinsy oraz cygaretki, w których całkiem nieźle wyglądam i wreszcie patrzę na siebie w lustrze z przyjemnością, a nie jak wcześniej z niesmakiem.
Jutro Mama powinna przyjechać do laryngologa, ale że czuje się już lepiej, będzie miała teleporadę. Za to Dyrektor Wykonawczy zjawi się na profilaktycznej wizycie celem sprawdzenia czy jego warunki pracy nie mają złego wpływu na stan narządów w obrębie nosa i gardła.
Dzisiaj mijają dokładnie dwa lata od czasu, gdy usłyszałam pamiętne słowa chirurga onkologa - "na 99 % ma pani raka".
Dziś też mija rok od naszej przeprowadzki i zamieszkania z Rodzicielką.