Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 9 maja 2021

3189. Czekanie

Na opis mammografii oraz USG czekałam aż do 6. maja (czyli równy tydzień) - najdłużej w całej mojej onkologicznej historii.

Wiem tyle, co podczas badania - albo mamy do czynienia z torbielami albo ze zmianami litymi. Najpierw trzeba wykonać rezonans magnetyczny z kontrastem (termin mam na 19. maja) i w zależności od tego, co wyjdzie albo biopsja gruboigłowa albo obserwacja.

Tego samego dnia byłam także na kontrolnej wizycie u kardiologa. Pani doktor obejrzała zrobione przed wejściem do gabinetu EKG i stwierdziła arytmię. Gdyby coś mnie ściskało w dołku albo gdyby kołatało mi serce, mam jak najszybciej zrobić EKG. Jeśli arytmia będzie się utrzymywać, czeka mnie ablacja.

Na razie dobrze by było suplementować magnez i potas (zakupiłam), być pod kontrolą endokrynologa (poziom TSH i odpowiednia dawka Euthyroxu, wizyta wyznaczona na 7. czerwca), a we wrześniu - po powrocie znad morza - mam się ponownie pokazać pani kardiolog, która założy mi Holter.

Podwójny strzał jednego dnia spowodował, że troszkę się posypałam psychicznie. Nie żebym płakała, czy coś w tym stylu, ale na półtora dnia zniknął wewnętrzny spokój, a jego miejsce zajęła złość i niepewność.

Najgorsze jest dla mnie czekanie - na badanie, na wynik, na kolejne badanie, na kolejny wynik... Chciałabym, żeby cały ten proces nie był aż tak rozciągnięty w czasie, ale pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć - nawet jak się jest pracownikiem i pacjentem jednocześnie.