Wiosna wystrzeliła jak z procy. Gdzie nie spojrzeć widać jej działalność twórczą i czuć jej oszałamiający zapach. Co prawda w tym roku kasztany nie zakwitły na czas matur, ale za to teraz wszędzie wszystko kwitnie.
Wczoraj poszliśmy z Mężem na Rynek - ludzie, spragnieni kontaktu z drugim człowiekiem, pozajmowali stoliki w ogródkach. Wreszcie bez masek na świeżym powietrzu - można oddychać pełną piersią.
Dzisiaj byliśmy na pobliskim bazarze po surfinie i pelargonie, które wsadziłam do dwóch skrzynek na balkonie, ryzykując ich zniszczenie przez ulewy i wiatry, ale co tam - mam nadzieję, że uda mi się przez jakiś czas nacieszyć wzrok kolorowymi kwiatami.
Nie mogę doczekać się już wyjazdu do Białki Tatrzańskiej. Odliczam dni, a same góry śnią mi się po nocach. Tak bardzo chcę spędzić tych kilka dni w towarzystwie ludzi, których lubię, a których nie widziałam prawie od roku.
W piątek zrobiłam badania krwi i moczu. Krew aż do sześciu probówek udało się pobrać za pierwszym razem i bez siniaka. Wyniki w normie, aczkolwiek trójglicerydy, OB i witamina D3 nieznacznie przekroczone.
Dzienne spożycie różnorodnych tabletek wzrosło do dwudziestu dwóch (!!) sztuk, gdyż kilka dni temu laryngolog zdiagnozował u mnie alergiczny nieżyt nosa i refluks krtaniowy, przepisując kolejne medykamenty.
W środę rezonans magnetyczny piersi z kontrastem, a od jego wyniku uzależnione dalsze postępowanie - zobaczymy czy będzie konieczność wykonania biopsji gruboigłowej opisanych na USG trzech zmian.