Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 12 czerwca 2021

3193. Klasowy wyjazd

Zapowiada się, że czerwcowy długi weekend stanie się tradycją naszych klasowych wyjazdów. W zeszłym roku Szklarska Poręba, w tym roku Białka Tatrzańska, na przyszły rok prawdopodobnie Jura Krakowsko-Częstochowska.

Na kilka dni przed Bożym Ciałem opróżniłam skarbonkę, do której od kilku miesięcy wrzucaliśmy wszystkie złotówki, dwuzłotówki i pięciozłotówki. W sumie uzbieraliśmy prawie osiemset złotych. Mąż wymienił monety na banknoty i dzięki temu nie musieliśmy się martwić o pokrycie kosztów pobytu.



Wyjechaliśmy dzięki uprzejmości i gościnności mojej kochanej koleżanki oraz samochodu jej małżonka w Boże Ciało około dziesiątej rano. Na miejsce dotarliśmy po sześciu godzinach, gdyż pokonanie ostatnich 20 km zajęło nam godzinę, ale dzięki temu mogliśmy podziwiać majaczące w oddali Tatry.



Do Białki dojechaliśmy jako pierwsi i dzięki temu mogłam wybrać pokój dla nas i dla Psiaka. W przeciwieństwie do fatalnych warunków w Szklarskiej Porębie, tu absolutnie niczego nam nie brakowało - pokój składał się z salonu oraz sypialni z balkonem, z którego mieliśmy taki oto widok. 




Okna z salonu i łazienki wychodziły wprost na mały dziedziniec - to te dwa na lewo od trójkątnego daszku.


Czekaliśmy na resztę grupy, żeby wspólnie zjeść obiadokolację. Jedzenie przepyszne - lokalne sery, oscypki, wędliny oraz inne przysmaki. Porcje ogromne i można było brać dokładki, więc nikt nie był głodny. A i kanapki na drogę też zawsze można było zrobić.

Wieczór upłynął nam na tarasie, gdzie rozmowom i toastom nie było końca.

Piątek był iście upalny. Po śniadaniu ja, Mąż i jedna koleżanka zdecydowaliśmy się zostać w Białce i wejść na Kotelnicę natomiast pozostałe jedenaście osób wybrało się na Rusinową Polanę i Gęsią Szyję.

Szkoda, że wyciąg był nieczynny - podobnie jak i wszystkie punkty gastronomiczne na górze. Wejście przypłaciłam spaleniem karku, szyi oraz rąk, a także mdłościami z gorąca i wysiłku.



Po zejściu na szlak oscypkowy udaliśmy się na obiad oraz kawę. Były też tradycyjne lody i ciastka. Po drodze natknęliśmy się na bocianie gniazdo przy samej głównej ulicy.




Wróciliśmy do naszych pokoi, by trochę odpocząć i zaczekać na powrót grupy. Potem obiadokolacja i wyruszyliśmy nad przełom Białki - tam, gdzie kręcono między innymi sceny do "Janosika".



Wieczorem, na dziedzińcu gospodyni zorganizowała nam grill, który przeciągnął się do bardzo późnych godzin.

W sobotę ciężko było wstać na wczesne śniadanie, po którym niebieskim autokarem udaliśmy się na spływ Dunajcem. Sromowce-Kąty - Szczawnica - oto nasza trasa.

Zaopatrzeni w gustowne kolorowe peleryny z kapturami (tego dnia pogoda nas nie rozpieszczała) zostaliśmy przydzieleni do konkretnych tratw i całą wycieczkę odbyliśmy w deszczu. Rudzielec siedział mi na kolanach i przemókł do przysłowiowej suchej nitki.




W Szczawnicy odnaleźliśmy nasz niebieski autokar, który zawiózł nas do Niedzicy, gdzie weszliśmy na zaporę i pod zamek, bo kolejka po bilety była gigantyczna, a ludzi cała masa.



Ostatnim etapem naszej wycieczki było Dębno Podhalańskie i mieszczący się tam zabytkowy kościółek.



Wróciliśmy do Białki wciąż tym samym niebieskim autokarem. Na miejscu, już w podgrupach, dalej się integrowaliśmy - część w pobliskich termach, część w słowackiej karczmie, część na tarasie.

W niedzielę rano, po śniadaniu, kolejno zaczęliśmy się żegnać i odjeżdżać. Jako że pojechaliśmy na Nowy Sącz, a nie na Nowy Targ jedynym korkiem, na jaki trafiliśmy, był korek spowodowany wyścigiem kolarskim.

Znowu, dzięki przymusowemu postojowi, mogliśmy podziwiać piękno Dunajca, który mijaliśmy po prawej stronie.


Do domu dotarliśmy po sześciu godzinach i kwadransie - o wiele bardziej niewyspani oraz zmęczeni - zarówno fizycznie, jaki i psychicznie niż przed samym wyjazdem.