Dopiero dzisiaj czuję się tak naprawdę wyspana i wypoczęta. Czekałam na ten weekend, żeby organizm sam zdecydował o której chce się obudzić.
W niedzielę po przyjeździe z gór nastawiłam budzik jak zawsze robię to od poniedziałku do czwartku, czyli na 6:25. Daję sobie jeszcze kilkanaście minut na drzemkę.
O 6:40 kiedy jeszcze leżałam w łóżku z przerażeniem dotarło do mnie, że jestem umówiona na 7:20 do endokrynologa. W te pędy wstałam, umyłam się, ubrałam, zamówiłam taksówkę i bez śniadania wyszłam z domu.
W całym swoim zaplanowaniu, poukładaniu i zorganizowaniu zapomniałam o wizycie lekarskiej, co mi się chyba nigdy nie zdarzyło. Zmęczenie i niewyspanie wyjazdowe dało o sobie znać.
Pani doktor mnie ochrzaniła i przypomniała o absolutnym zakazie opalania, ale co ja poradzę, że nie wzięłam ze sobą ani kremu z filtrem 50, ani kapelusza na głowę, ani balsamu po opalaniu.
W ten sam dzień byłam też na kontroli u laryngologa, który podtrzymał zażywanie przepisanych kilka tygodni wcześniej leków.
Piątkowy wieczór, a właściwie godzinę, spędziliśmy razem z Mężem oraz dwójką naszych trenerów na sali ćwicząc do układu tanecznego z 'Beautiful Trauma'. Spociliśmy się oboje jak myszy i ledwo dotarliśmy do domu.
Było mi ciężko - raz, że ogromny wysiłek fizyczny; dwa, że trzeba zapamiętać kroki; trzy, że tempo jest bardzo szybkie. A na teledysku wszystko wygląda tak łatwo, lekko i przyjemnie.
Nauczycieli mamy cudownych - wyrozumiałych, cierpliwych, otwartych i na najwyższym poziomie jeśli chodzi o taniec, choreografię i sędziowanie.
Ale nie poddam się. Zrobię, co mogę, żeby spełnić i to marzenie. Następny trening 25 czerwca. A do tego czasu nie pozostaje nam nic innego jak tylko ćwiczyć ucząc się od najlepszych, których Dyrektor Wykonawczy nagrał telefonem.