Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 10 października 2021

3201. Niczym

Od czego tu zacząć po tak długim milczeniu?

Kiedyś zaglądałam tu codziennie, a czasem nawet po kilka razy dziennie. Pisałam posty jak na akord albo zamówienie. Tamten czas był okresem ogromnej potrzeby dzielenia się praktycznie prawie wszystkim - od spraw nieistotnych i błahych aż do tych najważniejszych i najpoważniejszych. Patrząc na siebie z perspektywy upływających dni chciałam chyba opisać całe swoje życie.

Teraz wolę swoje życie przeżywać - bez codziennej potrzeby opisywania tego, co mnie spotyka, co czuję, co myślę i tak dalej - choć nadal kocham pisać i to się chyba raczej nigdy nie zmieni. Dlatego będę tu wracać, choć nie wiem jak często.

Nasz wakacyjny wyjazd był tak cudowny, że praktycznie od razu zdecydowaliśmy się na psi obóz również w przyszłym roku - nie na jeden, lecz na dwa turnusy z rzędu - posłuszeństwa oraz tropienia. Pierwsza zaliczka już wczoraj została przelana na konto organizatora.

Rudzielec - za radą fantastycznej trenerki oraz za zgodą weterynarza - od dwóch tygodni bierze tabletki przeciwlękowe, żeby ze strachulca stopniowo stawał się pewnym siebie psiakiem.

Na spacerach coraz częściej i coraz chętniej spuszczamy go ze smyczy ćwicząc to, czego nauczyliśmy się podczas obozu - przywołań, ale także innych komend, za których wykonanie dostaje albo głaski albo smaczki.

Kupiłam mu kilka podpatrzonych w trakcie zajęć zabawek, żeby z nim pracować i zachęcać go do rozwoju umysłowego i używania zmysłu węchu do poszukiwania ukrytych przedmiotów.

Po bardzo długim urlopie z ogromną chęcią wróciłam do pracy (owa chęć jest na tyle silna, że nawet wczoraj byłam w robocie - z własnej i nieprzymuszonej woli) i do swoich koleżanek z pokoju. A 5 października minął dokładnie rok od jej rozpoczęcia.

Po powrocie zaliczyłam wizytę u kardiologa, założenie i zdjęcie Holtera (chemioterapia - na szczęście - nie wywarła złego wpływu na moje serducho), a także trzecią dawkę szczepionki Pfizer przeciwko COVID-19 (dreszcze, zmęczenie, osłabienie, stan podgorączkowy oraz ból głowy i ręki spowodowały, że nie było innego wyjścia jak tylko wziąć dzień wolnego) i przegląd stanu uzębienia u dentysty, który zaprosił mnie za trzy miesiące na kolejne spotkanie (lepiej dmuchać na zimne jak się przyjmuje kwas zoledronowy).

Historia lubi się powtarzać - rok temu w trakcie urlopu rozmawiałam telefonicznie ze swoim wtedy jeszcze przyszłym szefem. Teraz pałeczkę przejął Mąż, który dostał propozycję nowej pracy również w trakcie wypoczynku nad morzem.

Brak jakichkolwiek perspektyw na własny rozwój, bycie niedocenianym pod każdym względem (nie tylko finansowym), przychodzenie przez trzynaście lat na drugą zmianę, a także praca w szkodliwych dla zdrowia warunkach (smród farb używanych do druku oraz nieekologiczne maszyny i brak środków ochrony własnej) - wszystkie te czynniki zaowocowały złożeniem przez Dyrektora Wykonawczego wypowiedzenia w oparciu o porozumienie stron, na mocy którego od listopada Głos Rozsądku zacznie nowy etap zawodowy w swoim życiu.

Zaoszczędzę i sobie i Wam szczegółów dotyczących tej ostatniej kwestii, bo łatwo nie było - i w naszym małżeństwie i we wciąż jeszcze dotychczasowym miejscu zatrudnienia Męża. Na szczęście wszystko wróciło na właściwe tory, a my oboje doszliśmy ze sobą do porozumienia.