Już dawno nie spędziliśmy praktycznie całej niedzieli w domu, z jedynym wyjściem na Mszę i z powrotem.
Przesadziliśmy geranium do większej doniczki, podobnie postąpiliśmy z grudnikiem. Mąż posiał też sałatę dla Pepe, a ja wsadziłam do ziemi zaszczepki mięty. Do prostokątnej doniczki stojącej na balkonie włożyliśmy wszystkie cebulki żonkili oraz krokusów - mając nadzieję, że przetrzymają do przyszłego roku.
Dyrektor Wykonawczy zrobił pyszną sałatkę z kurczaka, brzoskwini, ananasa, szczypiorku i majonezu, którą za chwilę będę konsumować.
Wciąż zgłębiamy treść mądrych książek prosto z półki w pokoju. Oczy się nam otwierają, w głowie się nam przejaśnia. Znaleźliśmy bowiem źródło konfliktu, czyli skąd i dlaczego właśnie teraz wziął się u mnie rak.